June 2012

Good friends, good times, good memories...

Siedzimy sobie na tarassie, tym razem amerykanskiej. Towarzystwo jest villowe, tzn. wyborne. Poznaliśmy sie w innym kraju, mamy tyle zagraniczno-podrozniczych wspomnień za pasem... Jaka bedzie nasza następna destynacja? Marzą nam sie na nowo podroze, marzy nam sie powrót do naszych śródziemnomorskich "korzeni"... Ach, gdyby tak... Przemieszczać sie, ogladac codziennie nowe widoki i krajobrazy, zmieniać kuchnie co kilka dni, a moze godzin, spać na plazy, zjechać wyspy, państwa, cały kontynent. A moze jedynie pas srodziemnomorski? Bliskość morza zawsze wzbudzała w nas spokój.

Tesknie...

Tesknie za Nice.
Nieracjonalnie, mocno, nienasycenie...
Tesknie z dalekiej odleglosci. Tak jak teskni sie za kims, kto wyjechal daleko i nie wiadomo do konca, kiedy wroci i czy kiedykolwiek...
Tesknie sentymentalnie i idealizujaco.
Tesknie za ulicami, ktorych nazw juz coraz czesciej nie pamietam, za targami, restos i brasseries --
w centrum, Starym Miescie i Nice Nord.
Tesknie za poprawnymi mieszkancami i tymi rzucajacymi jaja przez okno o drugiej w nocy.