Na wszystko patrzymy teraz inaczej, ciężar życia powiększył się wielokrotnie. Teraz już nie rozpatrujemy życia w ramach dobrego czasu i nie rozliczamy czasu poprzez przyjemności. Każda chwila liczy się do całości: czasu, rezultatu.... Każda decyzja ma inna wagę, cięższą, bo w życiu okolotrzydziestkowym nie istnieje waga piórkowa. Każda decyzja ma konsekwencje, każda konsekwencja odbija się na życiu ze zwielokrotnioną siłą. Nie ma lekkości, beztroski i życia z dnia na dzień. Nawet nieprzespana noc widoczna jest w cieniach pod oczami i matowej skórze dnia następnego. Dorosłość. Ani nie dodaje, ani nie odbiera skrzydeł: wybiera tor, którym dążyć będzie przez życie. Dorosłość i odpowiedzialność synonimem się stały. Kiedy? Nie wiem. Ale nagle wszyscy żenią się, kupują domy i płodzą dzieci albo rozwijają swoje sprecyzowane od lat kariery. A ja znowu pod prąd i na opak. Niekonwencjonalnie. Nieodpowiedzialnie. Nie na czas. Lżej. Inaczej. Jak zwykle. "Taki mam plan": bez planu i z solidną dawką poczucia winy. Czy dobrą zmierzam drogą? Ciężar lekkości mojego bytu. Bez presji, ale pod ciśnieniem. Bez celu, ale chęciami wybrukowany. W zawieszeniu. Nadal w zawieszeniu. Może to i porażka moich lat dwudziestych, podczas których nie znalazłam swojego zaczepu. nie znalazłam odwagi, by się dookreślić.... Ciężar lekkości mojego bytu.
"The truth is, most of us discover where we are headed when we arrive." Bill Watterson